Obejrzałem właśnie finał Pucharu Polski. Trzy ostatnie oglądałem na żywo na stadionie, tym razem w telewizji. Mecze te mają jedną wspólną cechę - są nudne. Tak było również dziś, przez 105 minut. Na szczęście ostatnie 15 minut miało swoją dramaturgię. Stało się tak dzięki Buriciowi, bramkarzowi Lecha, który strzał głową jednego z najniższych piłkarzy Arki bronił jak sparaliżowany. Franciszek Smuda pewnie by powiedział, że był sztywny jakby się gipsu nawpier...ał. Ale Lech jest sam sobie winien, bo wcześniej zmarnował wiele dobrych okazji. Tak w ogóle to Lech w przyszłym roku powinien odpuścić sobie te rozgrywki, bo ewidentnie mu nie leżą ich finały. To musi być bardzo frustrujące i upokarzające dla kibiców Lecha - jechać przez pół Polski i trzeci raz przełknąć porażkę w kiepskim stylu. A do tego pierwszą bramkę strzeloną przez swojego pilkarza zobaczyć dopiero po prawie 5 godninach czekania. Napisałem pierwszą, bo przecież w poprzednich dwóch finałach z Legią, jedyna bramka dla Lecha to samobój Tomasza Jodłowca.
Puchar Polski coraz lepiej wygląda, ma coraz większy prestiż, coraz lepszą oprawę medialną. Trochę gorzej jest z organizacją na samym stadionie i poziomem sportowym, ale nie ma co narzekać. Na koniec jedna rada dla działaczy drużyn, które zagrają w kolejnym finale na Stadionie Narodowym - robcie wszystko żeby wasi kibice siedzieli za bramką od strony Ronda Waszyngtona. Cztery finaly na Narodowym i zawsze to właśnie ta trybuna cieszyła się po meczu.
Komentarze
Prześlij komentarz