Wczoraj bardzo ważnym wydarzeniem
miało być przesłuchanie Michała Tuska przed komisją śledczą wyjaśniającą aferę
Amber Gold. Stacje telewizyjne zachęcały żeby przygotować zapas popcornu i kilka
godzin spędzić przed telewizorem. Całego przesłuchania nie obejrzałem, nie
dałem rady. Porównując to przesłuchanie do meczu piłkarskiego, można
powiedzieć, że po nudnej grze mecz zakończył się wynikiem 0:0. To co bardzo
raziło, to przygotowanie poszczególnych członków komisji do pełnionej przez
siebie funkcji. A właściwie brak przygotowania. Totalni amatorzy. Jak dzieci w
piaskownicy walczące między sobą o łopatkę i próbujące od czasu do czasu
złośliwie sypnąć koledze obok piaskiem po oczach. A skoro treść wypowiedzi była
marna, to z nudów skupiłem się na jakości. I tu bardzo mocno przyciągnęła moją
uwagę osoba pełniąca funkcję przewodniczącej komisji, czyli panna
Wassermannówna. Z racji pełnionej funkcji musiała cały czas być aktywna i
często zabierać głos. Niestety słuchanie jej łatwe nie jest. Ma jeszcze
bardziej nudny, monotonny i beznamiętny głos niż syntezator mowy Ivona - na to akurat
nic nie da się poradzić, taka już się urodziła. Ale to co mocno razi, to fakt,
że ma duże problemy z posługiwaniem się językiem polskim. Jak napisałem wcześniej, nie oglądałem
całego przesłuchania, ale kilkadziesiąt minut wystarczyło mi żeby wyłapać kilka
„kwiatków”. Oto dwa przykłady:
- „Pan sobie weźnie…”
- „Przerwa do czynastej
czydzieści…”
Może niech PR-owcy z PiS wyślą ją
na jakieś korepetycje z polskiego, bo kaleczenie języka polskiego w tym wypadku
mocno razi. To kolejny przypadek pokazujący, że Uniwersytet Jagielloński nie ma
ostatnio najlepszej passy jeśli chodzi o „wyczyny” jego byłych studentów. Od
blisko dwóch lat muszą wstydzić się za innego swojego absolwenta – „znawcę
prawa”, słynącego głównie z tego, że sprawnie posługujące się tylko długopisem.
A teraz jeszcze to…
***
Nieustająco zadziwia mnie jak
można było powołać na stanowisko ministra środowiska kogoś takiego jak Jan Szyszko.
Przecież ten człowiek jest kompletnie oderwany od rzeczywistości, podejmuje
tylko złe decyzje, nie jest medialny, nie potrafi formułować wypowiedzi, a mentalnie
zatrzymał się chyba jeszcze w czasach Austro-Węgier. Wczoraj kwestionował
status Puszczy Białowieskiej w UNESCO. Myślę, że może być trochę zazdrosny, bo
biorąc pod uwagę jego zacofanie i to, jak bardzo nie pasuje do obecnych czasów,
być może sam liczył na wpisanie do któregoś z prestiżowych rejestrów zabytków.
Dziś pojawiła się jednak nadzieja, że może jednak ten człowiek zniknie z życia
publicznego i przestanie pełnić odpowiedzialne funkcje. Pewnie to naiwne z
mojej strony, ale może w końcu doczekam takiego dnia. Teraz może się to stać
tylko pod warunkiem, że pan Szyszko przywiązuje wagę do wypowiadanych przez
siebie słów i bierze za nie odpowiedzialność. „To co się starzeje powinno być
usuwane i zastępowane nowym pokoleniem” – powiedział dziś Jan Szyszko, lat 73…
Komentarze
Prześlij komentarz